Przypowieść o końcu świata
Czekamy na koniec świata żądając trąb archanielskich, blasków, gromów zupełnie nie zdając sobie sprawy, że tak nigdy nie będzie.
Świat nie umrze nagle. On umiera stopniowo, każdego dnia.
I my też w tym powolnym konaniu mamy swój udział.
Nie chcemy widzieć rzeczy, które są tak bardzo blisko, lecz wolimy patrzeć w niebo czekając na jakiś nieokreślony znak. Myślimy, że Bóg pewnego dnia wyjrzy zza niebios i powie: „Dzisiaj jest koniec świata”. Ale ja wiem, że gdyby on mógł do was przemówić, to powiedziałby:
„Spójrzcie po sobie, każdy z was jest cząstką świata, gdy umiera chociaż jeden z was, to świat traci jeden dzień swojego życia. Nie patrzcie do góry, patrzcie na Ziemię. Nie pozwólcie ludziom umierać a będziecie żyli wiecznie. Człowieku zauważ w drugim człowieka”.
Ktoś kiedyś powiedział, że nic nie jest nam tak bliskie jak własne cierpienie i nic nie jest nam tak dalekie jak cudza śmierć. Dopóki to zdanie będzie prawdziwe koniec świata zawsze będzie bardzo blisko…