You tube channel: DOREEN URBAŃSKA 

11.01.2022r. Smutny rekord: 100 tys. ofiar COVID w Polsce!

Od początku pandemii z powodu COVID-19 zmarło w Polsce 100 tys. osób. Przynajmniej oficjalnie, bo liczba ta może być mocno niedoszacowana i zbliżać się do swojej dwukrotności.Od początku pandemii z powodu COVID-19 na dzień 11 stycznia 2022r. odeszło 100 tys. 254 Polaków.

Większość -68 tys. 506 osób – zmarła w 2021 r.

Ponad 30% zgonów w 2021r. to zgony zanotowane w ciągu zaledwie dwóch miesięcy: listopada i grudnia.

 

Pierwszy przypadek zakażenia SARS-CoV-2 w Polsce odnotowano 4 marca 2020 r.

O pierwszej ofierze śmiertelnej COVID-19 Ministerstwo Zdrowia poinformowało 12 marca 2020 r. Była to 57-letnia kobieta z Poznania.

Najwyższą liczbę zgonów od początku pandemii odnotowano w dniu 8 kwietnia 2021r. – z powodu COVID-19 zmarły aż 954 osoby.

 

Kto najczęściej umiera na COVID-19 w Polsce?

Od początku pandemii z powodu COVID-19 zmarło w Polsce 100 tys. osób.

91 proc. ofiar to są osoby powyżej 60. roku życia – wymienia Łukasz Pietrzak, który opracowuje analizy dotyczące pandemii.

W ostatnim okresie wzrósł udział osób z niższych grup wiekowych, ale jeżeli bierzemy pod uwagę cały rok, to 91 proc. ofiar to były osoby po 60. roku życia.

Częściej umierają mężczyźni, ale to nie jest duża różnica: 54 proc. to mężczyźni, a 46 proc. kobiety – tłumaczy.

To nie koniec tragicznego bilansu. Za chwilę przekroczymy liczbę 200 tys. nadmiarowych zgonów od początku pandemii. A eksperci nie mają wątpliwości, że również dużej liczby ofiar możemy się spodziewać w 2022 r. Pandemia spowodowała, że latami będziemy spłacać „pocovidowy dług zdrowotny”.

 

W 2021 r. na COVID-19 zmarło ponad 68 tys. Polaków

Od początku pandemii z powodu COVID-19 zmarło w Polsce 100 tys. osób. W 2021r. koronawirus pochłonął w Polsce 68 521 ofiar.

 

Najwięcej zgonów na ścianie wschodniej Polski

Analityk Łukasz Pietrzak zwraca uwagę na widoczny wzrost zgonów covidowych pod koniec roku przede wszystkim na wschodzie Polski, czyli w rejonie z najniższym odsetkiem osób zaszczepionych.

– Największy wzrost śmiertelności, w porównaniu do pięcioletniej średniej sprzed pandemii, widać przede wszystkim na ścianie wschodniej: woj. lubelskie, podkarpackie, podlaskie, a z centralnych województw w kujawsko-pomorskim – tłumaczy Pietrzak.

 

W 2021r. po raz pierwszy od drugiej wojny światowej zmarło ponad pół miliona osób

Z danych zebranych przez Rejestr Stanu Cywilnego i udostępnionych przez Ministerstwo Cyfryzacji wynika, że w ciągu 51 tygodni 2021 roku zmarło ponad 505 tys. osób.

W całym 2020 roku zgonów mieliśmy 486 tys., a w całym 2019 r. – 409,7 tys.

Na tysiąc mieszkańców Polski w 2021 roku zmarło ponad 13 osób. W 2020 roku średnia ta wyniosła 12,7.

– W ciągu ostatnich dwóch lat zmarło w Polsce ponad 1 mln osób. Jest to wzrost o prawie 200 tys. zgonów w porównaniu do pięcioletniej średniej sprzed pandemii.

Nasza umieralność systematycznie rośnie.

Na przestrzeni ostatnich 10 lat średni wzrost umieralności to około 1% rocznie.

W ubiegłym roku zmarło o 29% więcej Polaków.

Pojawiają się takie dziwne tłumaczenia, że teraz umierają roczniki powojennego wyżu. To jest absolutna bzdurą, bo umierają wszyscy i ten wzrost umieralności widać nawet w grupach wiekowych 25-30 lat. Dodatkowo gdyby tak faktycznie było, to te peaki nadmiarowych zgonów nie korelowałyby ściśle ze szczytami fal pandemicznych – podkreśla Łukasz Pietrzak.

 

 Ile osób zabierze COVID-19 w 2022 r.?

Prognozy na 2022 r. nie są optymistyczne.

Z jednej strony czai się już widmo superzzaraźliwego Omikronu, z drugiej będą się pogłębiać problemy dotyczące pacjentów niecovidowych, którzy nie są diagnozowani i leczeni na czas.

– Dopiero teraz zaczną się zgony wynikające z braku profilaktyki, braku odpowiedniej diagnostyki, odpowiedniego leczenia w związku z pandemią.

Myślę przede wszystkim o chorobach nowotworowych. Wiele schorzeń przewlekłych jest bagatelizowanych nie dlatego, że nasza opieka zdrowotna zaniechała innych zabiegów, ale dlatego, że mamy za mało lekarzy, a wśród lekarzy również są kwarantanny, zakażenia, co wyłącza wielu medyków z pracy. Dodatkowo systematycznie słyszymy o zamknięciach kolejnych oddziałów z powodu braku personelu. To wszystko daje efekt – alarmuje Pietrzak.

– To jest ten pocovidowy dług zdrowotny, który już obserwujemy. Nie tylko związany z nadmiarowymi zgonami, ale również z tym, że pacjenci byli niewłaściwie monitorowani i leczeni, szczególnie przez pierwszy rok trwania pandemii. Zauważamy teraz, że trafiają do nas bardzo ciężkie przypadki, których wcześniej latami nie obserwowaliśmy, albo obserwowaliśmy bardzo rzadko. To potwierdzają też onkolodzy i inni specjaliści – tłumaczył w rozmowie z WP abcZdrowie prof. Maciej Banach kardiolog, lipidolog, epidemiolog chorób serca i naczyń z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

 

Zgony pacjentów niecovidowych

Do nadmiarowych zgonów wlicza się w dużej mierze osoby, które zmarły w wyniku powikłań po przejściu choroby, zaostrzenia chorób przewlekłych, ale również pacjentów cierpiących na inne schorzenia, którzy nie otrzymali na czas pomocy.

– Te wszystkie zgony nadmiarowe należy przypisywać pandemii, czy jest to bezpośredni efekt wirusa, czy efekt tego, że doszło do paraliżu opieki zdrowotnej, niewłaściwego leczenia w wyniku przeładowania systemu.

Nie zmienia to faktu, że pandemia w sposób makabryczny pokazała, jak wygląda nasza opieka zdrowotna, któraktóra – do tej pory sklejona taśmą z każdej możliwej strony – przy większym naporze zaczęła pękać.

Mamy wieloletnie zaniedbania, jeżeli chodzi o finansowanie opieki zdrowotnej, o infrastrukturę, braki personalne. W Unii Europejskiej mamy jeden z najniższych wskaźników liczby lekarzy i pielęgniarek na tysiąc mieszkańców – wymienia w rozmowie z WP abcZdrowie Łukasz Pietrzak.

Dr Michał Chudzik, kardiolog z Kliniki Kardiologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi zauważa, że liczba pacjentów niecovidowych, którzy z powodu braku miejsc w szpitalach oraz odwoływania zabiegów planowych stracili życie, stale rośnie.”Warto podać, o ile jest zmniejszona dostępność miejsc dla chorych NIE-COVID.

 

Ilość zgonów niecovidowych zaczyna się zrównywać z COVID

Jeden chory z COVID „blokuje” miejsce dla wielu innych chorych. Ilość zgonów nadmiarowych NIE-COVID zaczyna się zrównywać z COVID” – pisze na Twitterze.

– Wiemy, że mamy ponad 100 tys. nadmiarowych zgonów i jest to liczba przerażająca. Jako lekarz pracujący w szpitalu widzę, jak dużo oddziałów jest zamykanych, przekształcanych w oddziały covidowe. Kiedyś było w nich pełne obłożenie.

Dziś w oddziale, w którym kiedyś leżało 20 pacjentów chorych na serce, leży dwóch z COVID-19. Dla tych 20 oddział jest zamknięty. Dodatkowo dla tej dwójki musi być pełna obsada pielęgniarska i lekarska, która nie pracuje dla 20-30 chorych, lecz dla dwóch z COVID-19. To doprowadza to paraliżu ochrony zdrowia – mówi w rozmowie z WP abcZdrowie dr Chudzik.

Ekspert podkreśla, że najwięcej zgonów odnotowuje się wśród pacjentów chorujących przewlekle. Do szpitali trafiają pacjenci z tak zaawansowanymi schorzeniami, że na ratunek jest za późno.

– Problem nadumieralności w Polsce jest ogromny. Suma osób, które zmarły nadmiarowo w porównaniu do ubiegłych lat jest przerażająca – od początku pandemii jest to niemal 180 tys. osób. Najwięcej zgonów jest wśród pacjentów ze wszystkimi chorobami przewlekłymi, ale chyba najdramatyczniejsza sytuacja jest na onkologii. Źle wygląda to także w kardiologii ogólnej, ponieważ z częścią zabiegów po prostu nie można czekać. Myślę, że równie niedobrze jest w pulmonologii. Przecież przewlekła obturacyjna choroba płuc to czwarta czy piąta przyczyna zgonów w Polsce. A pulmonolodzy są pochłonięci walką z COVID-19. Niestety przez pandemię zabiera się dostęp do specjalistów pacjentom, którzy wymagają stałej opieki – podkreśla dr Chudzik.

 

Opracowała:

Doreen Urbańska

© E- aforyzmy.pl – wszelkie prawa zastrzeżone. 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *